czwartek, 25 lutego 2016

Wygrałam !!!!

Wygrałam, wygrałam, wygrałam!!!! Huraaaaaaaaaa!!!!!
Nie przypominam sobie, czy kiedyś coś wygrałam. Być może były jakieś drobiazgi, ale pewnie mało ciekawe, bo o nich nie pamiętam. Dlatego mam taką ogromna radość z wygranej u Basi z "Pięciu pór roku". Basia dokładnie wie, czym sprawić mi radość. Dlatego w paczuszce znalazł się przepiękny album "Najpiękniejsze zamki". Cudowna inspiracja do dalszych wypraw. Pewnie do tych najodleglejszych nigdy nie dotrę, ale mogę nacieszyć oczy ślicznymi zdjęciami.
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
Oczywiście jest i mój ukochany Książ.
 
 
 
 
 
Bardzo mnie zaciekawiło to zdjęcie poniżej.
 
 
Okazuje się, że osobnik wisi głową w dół nad tzw. Kamieniem Elokwencji, który jest wbudowany w mury obronne zamku Blarney. Legenda głosi, że ten, kto go pocałuje otrzyma dar wymowy i przekonywania. Widać, że kamień jest mocno wycałowany, mimo, że aby to uczynić trzeba mieć odwagę i giętki kręgosłup.
 
 
 
Ale to nie wszystko. W paczuszce była jeszcze śliczna zawieszka, która od razu zamieszkała pod kwiatkiem.
 
 
 
 
Tak mi się to spodobało, że chyba zacznę grać w totolotka. Kto wie..... Kolejny raz się przekonuję, że od życia można dostać dużo, ale tylko wtedy, kiedy bierze się w nim udział :D
Basiu dziękuję :)
 
Na koniec pokażę próbki tego, czym się teraz zajmuję.
 
 
 
 
 
 
 
 
Wkrótce przedstawię całą galerię. Mam jeszcze milion pomysłów i nadzieję, że zdążę je zrealizować przed świętami.
 
 
 
 

czwartek, 18 lutego 2016

Pomieszanie z poplątaniem, czyli coś dobrego dla każdego :D

Moje wczorajsze marudzenie na zimę było takie pół żartem pół serio, bo jakoś mnie ostatnio zima nie rusza. A poza tym za sprawą dobrych Aniołów chce mi się znowu fikać i brykać. Mój organizm jednak sam wie czego potrzebuje i stara się, jak może powstrzymać we mnie nadmiar energii. Przesilenie wiosenne zaczyna się u mnie jak zwykle na przedwiośniu. Próbuje mnie usypiać w najmniej oczekiwanych momentach, wiruje w głowie, drży mięśniami, denerwuje i osłabia. Może zatem lepiej jednak chwilkę poczekać, a przedwiosenne smuty rozpędzać w jakiś ciekawy sposób. Oczywiście, że najchętniej poleciałabym na jakąś wyprawę i znowu zrobiła milion dwieście tysięcy słonecznych zdjęć, ale cóż...Na razie siedzę i plotę frywolitki, bo zaczęłam szał wielkanocnych karteczek. Siedzę zatem przy wzmacniających ziołowych herbatkach i plotę, głupotki czasem też :D

Fakt, że taką śliczną, prawdziwą zimą też się nie nacieszyłam, chociaż przez chwilę. Zabrakło mi widoku ośnieżonych gór, drzew i pól w pełnym słońcu. Nie pochodziłam też w mojej ślicznej czapce i mega grubym szaliku, który co prawda waży tonę, ale jest cudny. Jak widać nie można mi chyba dogodzić. To nie tak, że nie cierpię zimy. Lubię zimowe widoki, ale bez konieczności stawiania nóg na śliskich chodnikach i ubierania tony odzieży. Dlatego nie mogę się doczekać wiosenki. Malutkich kwiatków i pączków drzew, które nieśmiało budzą się do życia, a potem gwałtownie wybuchają feerią kolorów i zapachów. Widoku zieleniejących się pól i skąpanych w ciepłym deszczu lasów. Zapachu mokrej ziemi. Kropli rosy na świeżo-zielonych listkach. Promieni słońca, które coraz śmielej przebija się przez chmury i rozgania przejmujący chłód. Ożywczego wiatru, który zdradziecko wciska się w każdy zakamarek ciała, budzi z zimowego snu, doprowadzając do wiosennego kataru.
















































Wyczołgam się ze swojej skorupki i leżąc na soczystej łące, będę podziwiać chmury.











Mam nadzieje, że i u Was powiało wiosną i wyciągnęło z dołka tych, którzy w niego wpadli.
Mam również coś dla tych, którzy nie nacieszyli się zimą i śniegiem :D Zatem czapki i kozaczki włóż  i marsz na spacer :)







środa, 17 lutego 2016

Omamy wzrokowe.

Coś mi się chyba rzuciło na oczy! Dzisiaj mnie dopadły jakieś omamy wzrokowe, zwidy, a może to bielmo? Nic nie zapowiadało tragedii. Co prawda były jakieś prognozy, ale wiem, że prognozy prognozami, a rzeczywistość bywa inna. Jeszcze wczoraj widziałam za oknem słoneczko, chmurki na niebie, zieleniejące się pola i pierwsze przedwiosenne kwiatki. A dzisiaj normalny koszmar! Bielmo i już! I co ja mam teraz zrobić?


Widok z balkonu jest wręcz okropny. Przecież na tych uchwytach miały za chwilę zawisnąć doniczki z kwiatami, a na razie śnieżek się na nich huśta, niezrażony moimi protestami.



Nawet nie mogę pomachać do sąsiadki z przeciwka. Zauważyłaby chyba dopiero czerwone flary.



I znowu, żeby dotrzeć na parking trzeba się uzbroić w łopatę i narty.



A ja naiwna zakupiłam wiosenne butki i chciałam je dzisiaj testować. Muszę je niestety położyć obok innych i niech grzecznie i cierpliwie czekają na lepsze czasy, które dla większości z nich nigdy już  nie nadejdą. Te, które były wygodne jeszcze pół roku temu, teraz nie nadają się do chodzenia. Mini obcasik w maksymalnej wysokości 1 cm, nie pozwala mi ustać nawet chwili. Dlatego wyszukuję coraz bardziej płaskie podeszwy, szerokie, stabilne itd. itp. Właściwie to ja wiecznie szukam idealnych butów. Jakby to tylko od butów zależało, to, czy będę mogła jeszcze trochę chodzić....
Czasami bardzo żałuję, że nie mieszkam na jakiejś tropikalnej wyspie. Wtedy bym chodziła na bosaka albo tylko zawijała stopy w bananowe liście. O, i zupełnie niechcący przeskoczyłam z tej dzisiejszej zimowej aury, na letnie klimaty, w których zostańmy jak najdłużej i lepiej nie spoglądajmy dzisiaj za okno :DDDDDDD   



poniedziałek, 15 lutego 2016

Dzień po....

Za górami, za lasami, żyła sobie piękna, niezależna, pewna siebie księżniczka. Pewnego razu natrafiła na żabę siedzącą na kamieniu i przyglądającą się brzegom nieskazitelnie czystego stawu w pobliżu jej zamku.

Żaba wskoczyła księżniczce na kolana i powiedziała:
- Piękna Pani, byłem przystojnym księciem, aż pewnego razu zła wiedźma rzuciła na mnie urok. Jednakże jeden Twój pocałunek wystarczy abym znów stał się młodym, żwawym księciem, jakim byłem przedtem. Wtedy, moja słodka, weźmiemy ślub i będziemy razem z moją matką gospodarować w Twoim zamku. Tam będziesz przygotowywać mi posiłki, prać moje ubranie, rodzić mi dzieci, i będziemy żyli długo i szczęśliwie....

Tego wieczoru, przygotowując kolację, przyprawiając ją białym winem i sosem śmietanowo-cebulowym, księżniczka chichocząc cichutko pomyślała:
- No, k...., nie sądzę....i dalej przewracała skwierczące na patelni żabie udka w panierce....

Walentynki walentynkami, ale czas wrócić do rzeczywistości, zakasać rękawy, ruszyć do garów i poprzerzucać coś na patelni.....:DDDDDDDDDDDDD









piątek, 5 lutego 2016

Prośba o 1%









Dzisiaj chciałabym Was, moi kochani czytelnicy, poprosić o wsparcie. Będę ogromnie wdzięczna, jeżeli będziecie o mnie pamiętać przy rocznym rozliczeniu podatkowym. Gdybyście nie mieli komu przekazać 1% z podatku, bardzo chętnie go przygarnę :D


Wystarczy tylko w odpowiedniej rubryce podać nr  KRS: 0000270809 , a w rubryce cel szczegółowy moje dane MAŁACHOWSKA, 4519


Na stronie fundacji AVALON jest również program, który ułatwi rozliczenie, w załączeniu link.

http://www.fundacjaavalon.pl/jak_nam_pomoc/jeden_procent.html



Większość z Was wie z jakim wstrętnym i podstępnym choróbskiem się borykam i ile życiowych problemów mam do pokonania. Dla tych, którzy chcą mnie poznać bliżej zapraszam na stronę fundacji  
http://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/malachowska_bozena.html?highlight=WyJtYVx1MDE0MmFjaG93c2thIiwiYm96ZW5hIiwibWFcdTAxNDJhY2hvd3NrYSBib1x1MDE3Y2VuYSJd



Z góry dziękuję za udostępnianie mojego posta na Waszych blogach :DDD
Pozdrawiam przedwiosennym uśmiechem :D

czwartek, 4 lutego 2016

Przemiana.

Jeszcze niedawno marudziłam na zimę i na przekór wszystkiemu próbowałam się z nią zaprzyjaźnić. Ledwie to zrobiłam, a śnieg stopniał i zrobiło się niemalże wiosennie.  Przy +15 człowiek ma ochotę zerwać z głowy czapkę i bez kurtki popędzić zieleniejącymi się polami. Dla szybszego wypędzenia zimy z mojej głowy i duszy obstawiłam się kwitnącymi bulwami, które cieszą oko i drażnią nos.


 
 
W porannym słoneczku wygrzewają się narcyzy i hiacynt. Rozkwitają w zastraszającym tempie. Jak dla mnie to trochę za szybko, bo nie zdążę się nimi nacieszyć.
 


 
Zostawiłam je na chwilę w domu i wyruszyłam na krótki spacer.
 

Pola są już tak cudownie zielone, że chciałoby się pobiegać po nich bosymi stopami. Pogoda wielowarstwowa, jak niebo. Na szczęście to nie są śniegowe chmury.



I kolejny raz, zupełnie przez przypadek odkryłam takie oto cudo.




Z głównej drogi patrzył na mnie smutnymi oczami zrujnowany pałac w Karnicach. Kilka razy przejeżdżałam przez tę wioskę, ale dopiero teraz go zauważyłam. Pewnie dlatego, że zazwyczaj był zasłonięty prze gęste krzaki.


 
Neorenesansowy pałac został wybudowany w roku 1875. Posiada prostą bryłę i oszczędny detal. Dookoła ciągnie się rozległy park z połowy XIX wieku o powierzchni 15ha z ciekawymi okazami drzew egzotycznych. 
 




 
Obecnie jest w rękach prywatnych i może kiedyś doczeka przemiany w piękny obiekt, jakim był dawniej.
 
W czasie mojej małej wyprawy bulwy nie próżnowały i rozkwitały otoczone słoneczkiem i ciepełkiem z kaloryfera.
 



 
 
 
 
 
 
 
 
Chciałabym, żeby trudne sprawy zmieniały się bardzo szybko, szybciej niż zdążą nas przygnieść do ziemi i zaczernić duszę. Chciałabym też zaczarować wiosnę i sprawić, by trwała w nieskończoność. Już się tak przywiązałam do myśli, że mimo, że to dopiero luty, zima już nie wróci, że bardzo się zdziwię, kiedy jeszcze spadnie śnieg. Na razie chce mi się fikać i śpiewać z radości i nawet jeżeli dzisiejsze słodkości przemienią mnie w pulpeta, nie poryczę się z rozpaczy. Jutro wskoczę na rowerek lub steperek o ile znajdę czas, bo ostatnio jestem zarobiona po kokardę, ale o tym następnym razem.