piątek, 11 grudnia 2015

Siedzę i plotę.

Siedzę sobie i plotę, nie, nie głupoty :) Frywolitki. Zaczęło się w zeszłym roku od małych koślawych choineczek i śnieżynek, które bardziej przypominały kwiatki. Potem był ambitny plan na serwetkę Wielkanocną, która niestety świąt nie zobaczyła, bo plecenie jej zakończyłam bliżej lipca. Frywolitkowy zapał mi podskoczył, kiedy już w listopadzie wszystko zaczęło przypominać o kolejnych świętach. Znowu wzięłam do ręki kordonek i igłę. No tak, tylko po co te frywolitki? Sobie a muzom? Wszystkie mi się na choince nie zmieszczą. Ponieważ dla mnie wszystko musi mieć jakiś sens, wymyśliłam nowe zastosowanie dla plecionek.






I tak poszły w ruch kolorowy karton, nożyczki, klej i odrobina brokatu.





Moje pierwsze, własnoręcznie wykonane karteczki. Mam nadzieję, że ucieszą tych, do których powędrowały. Bardzo przyjemne, ale i pracochłonne zajęcie, dlatego jest ich w tym roku zaledwie kilka. Myślę, że przygotowania do kolejnego Bożego Narodzenia zacznę już na Wielkanoc :D