wtorek, 30 czerwca 2015

Licytacja z miłością.

Orszulka wpadła na genialny pomysł pomocy dla mnie. Wymyśliła super licytację, fantastycznych rzeczy. Kto ma zatem ochotę wziąć w niej udział i nabyć śliczne kubeczki z herbatką, klucze do prawdziwego zamku lub pałacu, czy też inne cudeńka, zapraszamy. Dziękuję Orszulce i wszystkim, którzy zechcą coś wylicytować :)
Po szczegóły proszę się udać pod ten adres: http://orszulkowo.blogspot.com/2015/06/dobro-powraca.html






poniedziałek, 29 czerwca 2015

Dziękowajka.

Wiem, że się powtarzam, ale dobrze wiecie, jak było mi ciężko poprosić o pomoc w zakupie wózka. Nie chciałam obarczać innych swoimi problemami, bo wiem, że każdy ma własne. Przyznaję, że się pomyliłam nie dając wiary w ludzką życzliwość. Dziękuję ogromnie za wsparcie i za wszelkie objawy zainteresowania. Najbardziej oczywiście za pieniążki. Za to, że chcieliście pomóc i pomagacie nadal. Do tej pory uzbierało się dokładnie 2300 zł. Jest to więcej niż przypuszczałam, że zdołam uzbierać. Do pełni szczęścia jeszcze trochę brakuje, ale już zdecydowanie mniej niż na początku. Moje czterokołowe szczęście kosztuje bowiem 9000 zł (minus refundacja 3500 zł). Jeżeli ktoś z Was chciałby jeszcze dorzucić swoją cegiełkę, a właściwie śrubkę, będę bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Chociaż nie będzie to mercedes lub inne lamborghini, to chętnie zaproszę na jazdę próbną :) Kto nie będzie miał ochoty, może go chociaż  pogłaskać :D Myślę, że to będzie najpiękniejszy "niemercedes" jaki widziałam w życiu, bo stworzony z miłości.




Wszelkie dane do przelewu poniżej:


Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82 lok.1
04-620 Warszawa

BNP PARIBAS Bank Polska S.A.
62 1600 1286 0003 0031 8642 6001

w tytule przelewu: Małachowska, 4519

1 % podatku
KRS 0000270809





UWAGA!
NR KONTA NA PRZELEWY ZAGRANICZNE JEST INNY





Dane do przelewów walutowych i z zagranicy

Przelewy walutowe lub zagraniczne:
IBAN - International Bank Account Number
Rachunek walutowy EUR:
IBAN: PL07 1600 1286 0003 0031 8642 6021
Rachunek walutowy USD:
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022

Rachunek dla przelewów zagranicznych w innych niż EUR I USD walutach:
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

Dane odbiorcy:
Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82/1
04-620 Warszawa, Polska

Bank odbiorcy:
BNP Paribas Bank Polska SA
Oddział w Warszawie
Al. Krakowska 2
02-284 Warszawa
Kod SWIFT/BIC:  PPAB PLPK 

w tytule przelewu: Małachowska, 4519

czwartek, 25 czerwca 2015

Zapominajka.

Trudno jest mi zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Chyba zbyt głęboko wbiły mi się w podświadomość. Na razie nie potrafię wrócić do równowagi. Najgorzej, że nie mam ochoty się śmiać, ale próbuję, chociaż jest to śmiech przez łzy. Największy żal to taki, że inni nie pozwalają mi zapomnieć, że jestem jaka jestem, chociaż ja nie robię z tego tragedii. Przynajmniej się staram.  Dlaczego zamiast kierować się miłością i empatią, wybierają litość i fałszywą troskę?! Pewnie jeszcze nie raz to do mnie wróci i to w najmniej odpowiednim momencie. Niestety smutku nie da się po prostu zadusić lub zamknąć w ciemnej skrzyni i zakopać bardzo głęboko. Trzeba go przetrawić i przeryczeć, żeby sobie poszedł. Będę go sobie trawić, aż zniknie, a w tej chwili mam ochotę na chwileczkę zapomnienia.

Zaciągnę i Was do ciekawego miejsca. Taka wędrówka jest dla mnie jak balsam.


http://dolnyslaskturystyka.blogspot.com/2015/06/dabrowica-sladami-faszywych-dolarow-i.html



poniedziałek, 22 czerwca 2015

Trędowata.

Nigdy się nie skarżę i nie marudzę, przynajmniej staram się. Nie chcę obarczać innych swoimi problemami, bo uważam, że nie ma takiej potrzeby! Zawsze byłam taka Zosia Samosia co to sama wszystko wokół siebie zrobi. Jeżyłam się, kiedy mi zabraniano tego czy tamtego dla mojego dobra. Najbardziej motywująco działa na mnie stwierdzenie: nie dasz rady. Wtedy wyzwalają się we mnie pokłady ogromnej siły i pokazuję światu, że dam radę! Nie wiem ambicja to, czy ośli upór. Najważniejsze, że działa. Nie lubię też, kiedy ktoś za mnie decyduje co jest dobre, a co nie! Tak, jakbym nie miała mózgu!  Mam w nosie taką troskę! Ja wiem, że ludzie nie zawsze potrafią się odpowiednio zachować w obecności niepełnosprawnych osób. Mogę, a przynajmniej staram się to rozumieć. Ten lęk przed urażeniem lub zagubienie. Na szczęście nie należę do osób przewrażliwionych na swoim punkcie.  Wolę kiedy ktoś się na mnie szczerze patrzy albo zwyczajnie zadaje pytania, niż ucieka wzrokiem lub okazuje litość. Już na pewno nie toleruję tego u osób bliskich. Nie zaakceptuję tym bardziej unikania mnie dla tzw. mojego dobra. Żebym co?! Nie rozpadła się na kawałki z wysiłku?! Ale ja kocham wysiłek, nawet za cenę bólu i zmęczenia, bo chcę żyć w miarę normalnie. Chcę być, jak inne kobiety i gospodynie, chociaż muszę tłumić w sobie żal, że na przykład nie wejdę po drabinie i nie zdejmę firanek. I wiele innych żalów i ograniczeń. Tłumię zatem i robię to, co mogę, żeby pokazać, że jestem NORMALNA!!! Dzisiaj się okazało, że moje wieloletnie wysiłki poszły na marne! Ponieważ trzeba się nade mną litować lub wręcz się ode mnie odizolować, dla mojego dobra!

Pewnie jutro też spojrzę na to inaczej i zacznę usprawiedliwiać i tłumaczyć, że przecież każdy ma prawo do swoich uczuć, przemyśleń i wniosków! Może jutro. A dzisiaj jestem jeszcze zła i rozgoryczona, że kolejny raz mi się wytyka, że jestem INNA!!! Zamiast wspierać i zwyczajnie stać obok, dając poczucie bezpieczeństwa.

Ja nie chcę niczego innego, a już na pewno nie omijania mnie z daleka dla mojego dobra!

Czasami jestem bardzo, ale to bardzo zmęczona tłumaczeniem innym, jak mają mnie traktować.

 Za kilka dni pewnie pożałuję, że to napisałam, że wyrzuciłam z siebie złość i żal i, że wszystkim wokoło opowiedziałam o swoich emocjach, a przecież to nie wypada!
Emocje opadną, a wpis pozostanie.

A może ktoś to przeczyta i się zastanowi?! Może!

Na szczęście jest mąż i ziółka.





piątek, 19 czerwca 2015

Zarabianie przez internet.

 

 

 

 

 

Zawsze mnie ciekawiło, czy zarabianie przez internet jest faktycznie możliwe.

Pomyślałam sobie, że skoro i tak dużo siedzę przed komputerem, to ten czas mogłabym spożytkować bardziej wydajnie. Postanowiłam zatem przeprowadzić małe śledztwo i skontaktowałam się z tzw. potencjalnym pracodawcą, który oferował duże zarobki bez konieczności ruszania się z domu.

Po pierwsze nie rozczarowałam się bardziej niż to możliwe, ponieważ i tak byłam nastawiona dosyć sceptycznie. Otóż na szybkie zarobienie pieniędzy jest kilka sposobów. Pierwszy z nich polega na zakładaniu rachunków osobistych w bankach, które oferują za to pieniądze. Taki rodzaj nagrody na początek. Brzmi ciekawie. Dostać prawie stówkę za założenie rachunku.....Tutaj nasunęło mi się od razu kilka pytań. Po pierwsze ile rachunków można założyć i jakie trzeba mieć dochody, żeby na każdym z nich jakieś wykazywać. No i w końcu za prowadzenie takiego rachunku trzeba płacić. Zlikwidować też tak szybko nie można, bo nagroda za założenie chyba przepada? Dziwny i pokrętny sposób, więc na dzień dobry odpada. Następny jest równie ciekawy, a polega nie na czym innym tylko na braniu pożyczek w bankach i różnych kasach. Za przedterminowy zwrot można otrzymać finansową nagrodę. Kolejnego sposobu nie chciałam wysłuchać, bo uszy mi zwiędły, a ręce opadły. Zresztą inne, zapewne równie fascynujące, miały mi zostać udostępnione dopiero po zapisaniu się do tajemniczego programu.

Na pytanie, czy jest to wszystko aby legalne usłyszałam, że tak, bo już od wielu lat w Polsce działa taki program partnerski, który wciąga coraz więcej osób. Do końca nie rozumiem na czym polega ta tzw. praca. Nie wiem może to ja jestem zacofana i naiwna, bo uważam, że praca to...produkcja, usługi, handel. Generalnie powinno się coś tworzyć, coś świadczyć, czymś obracać. Na moje zarzuty usłyszałam tylko, że takie namawianie do programu partnerskiego też jest ciężka pracą, bo wymaga wiele wysiłku, żeby kogoś nakłonić do udziału w tym "biznesie". Tak BIZNESIE przez duże B. Tylko bowiem naiwniacy pracują w biurze, za ladą, w fabryce, a i tak niczego się nie dorobią. Jedynie udział w tym cudownym "programie partnerskim" gwarantuje duże zyski i to, że na starość garb nam na plecach nie urośnie. Ratunku!

Świat ewoluuje, ale jak dla mnie w niewłaściwym kierunku. Coraz częściej obserwuję, że młodym ludziom nie chce się pracować. Czekają na mannę z nieba, a jakieś szwindle nazywają legalnym biznesem! Przypomina mi to czasy, kiedy Amway wkroczył na nasz rynek. Gwarancją zarobku było namówienie całej rodziny i wszystkich znajomych do zakupu ton proszku i innej chemii. Wszyscy wtedy prali, kąpali się i pachnieli Amwayem. No tak, ale tam przynajmniej był namacalny produkt, a w niektórych przypadkach nawet dobry jakościowo.

 Wytrawni biznesmeni mówią, że coraz trudniej odnaleźć niszę we współczesnej gospodarce. Jak się jednak okazuje można i trzeba nam przyznać jedno: Polak potrafi! 


wtorek, 16 czerwca 2015

Przełamywanie.

Ostatnio uczę się coraz bardziej przełamywać bariery, które siedzą w mojej głowie. Przede wszystkim bariery wstydu. Bardzo mi w tym pomogła Małgosia, która mnie nakłoniła abym o swoim problemie powiedziała głośno i poprosiła o pomoc. Przyszło mi to z trudem, ponieważ nie lubię obarczać innych swoimi troskami. Przekonałam się jednak, że było warto i to bardzo. Chyba w całym moim życiu nie usłyszałam na swój temat tylu ciepłych słów. Słów uznania, wsparcia, pocieszenia. Czuję się teraz w obowiązku aby Was nie zawieźć. Poznałam również wielu cudownych ludzi i przekonałam się, jak bardzo potrafią być bezinteresowni i dobrzy, a pomaganie innym sprawia im ogromną przyjemność.

Oczywiście dziękuję za wszystkie posty i banerki, które umieściliście u siebie. Za to, że chcecie mi pomóc i namawiacie do tego innych. Najbardziej natomiast dziękuję za wsparcie finansowe, które otrzymałam do tej pory. Potrzebna kwota powolutku się zbiera. Teraz już jestem spokojniejsza, bo wiem, że dzięki Wam i wszystkim świnkom skarbonkom, które rozbijają moi znajomi i rodzina, mój czterokołowiec może się produkować. Potrwa to jeszcze kilka tygodni, ale to i tak już bliżej niż dalej :D


Kolejną barierą była próbna jazda na wózku. Jednak w towarzystwie osób zaprawionych w boju, trzasnęła niczym zapałka. Usiadłam i.....pojechała. Oczywiście przy asekuracji wytrawnego "wózkowicza", który robił mi kontrolowane wywrotki na plecy :) Pewnie chciał sprawdzić poziom mojej odwagi i czy jestem dobrym materiałem na wózkowicza-ekstrema. Wiecie, jazda po schodach w górę i w dół. Skoro on to potrafi to ja chyba też mogę się nauczyć :D Zanim jednak do tego dojdzie muszę popracować nad bicepsami, żeby mi ręce za szybko nie mdlały. Na pierwszy ogień pójdzie pewnie jakiś market, bo tam równiutko i gładziutko, a potem może jakieś chodniki i krawężniki. Na razie nastawiam się pozytywnie, chociaż już wiem, że po pierwszej przejażdżce będę ryczeć. Tak, na pewno będę, bo tak zaplanowałam :) Pierwsza jazda, pierwsze łzy, a potem już tylko z górki.
Najbardziej jestem jednak dumna z mojej niedzielnej wycieczki. No może nie do końca, bo nie dałam rady obejść pałacu dookoła i podziwiałam go z dziedzińca. Natomiast pierwszy raz w życiu poprosiłam w recepcji żeby mi udostępniono toaletę na parterze, bo po stromych schodach nie dam rady zejść do podziemi. W końcu kiedy będę na wózku to tym bardziej nie zjadę po schodach. Pani w recepcji nie robiła problemu (ja chyba miałam większy)  i ochoczo otworzyła mi drzwi do tej części zamku, która nie jest przeznaczona do zwiedzania. Przy okazji udało mi się obejrzeć piękne wnętrza niedostępne dla innych.

Niestety to była moja największa atrakcja, bo później tylko siedziałam na dziedzińcu i czekałam aż mąż obejdzie budowlę na około. Patrzyliśmy jak mężczyzna na wózku zasuwa pałacowymi alejkami i pocieszaliśmy się, że następnym razem ja też zajrzę na drugą stronę ogrodu. Wiele miejsc zostawiamy sobie na "potem", czyli na wózku, a na razie badamy podłoże. Wiadomo, wózek też nie wjedzie wszędzie. Muszę jednak dopasować życie do siebie, skoro ono nie chce do mnie.
Myślę, że jeszcze wiele barier przede mną i muszę w sobie kumulować siłę. Cieszę się, że mogę na Was liczyć i jakby co nie pozwolicie mi upaść.

środa, 10 czerwca 2015

Potrzebuję wsparcia.



















Dlaczego wózek? Pewnie dlatego, że przyszedł na niego czas.

 Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale myślę, że chyba wystarczy chowania głowy w piasek. Zawsze twierdziłam, że prędzej umrę, niż wsiądę na wózek, bo dla mnie oznaczało to totalną porażkę i przyznanie, ze nigdy nie wyzdrowieję. Prawda jest taka, że ja rzeczywiście nie wyzdrowieję. Trochę mi zajęło czasu, aż dorosłam do tego, że wózek to nie katastrofa. To tylko sposób na ułatwienie sobie codzienności. Już chyba pora skończyć ze wstydem  Idę zatem za dobrymi radami i zaczynam walczyć o siebie i normalność, w miarę możliwości. Jestem jaka jestem i mam ochotę na prozaiczne czynności. Dzięki wózkowi wreszcie pojadę na prawdziwe babskie zakupy. Bez jęczenia, że pół godziny na nogach to za długo. Może markety też przestanę obchodzić z daleka, bo za wielkie, płytki za śliskie, bo sił wystarcza tylko na to, by dojść do drzwi wejściowych. Chciałabym wędrować między półkami, powoli i spokojnie i przestać udawać, że nie lubię zakupów. Lubię, ale nie mam na nie siły. Bez stresu i trzęsących się nóg, załatwię sprawę w urzędzie i nie będę dumać przez tydzień, skąd mam wziąć siłę. Wyjdę z domu w każdą pogodę i będę się śmiać z ośnieżonych chodników i przestanę zaliczać każdej zimy dołka z braku światła i świeżego powietrza. Pragnę wreszcie dotykać i oglądać świat z bliska, a nie z okien samochodu. Dotrzeć wszędzie i nie musieć w połowie rezygnować ze spaceru, bo nogi zemdlały i przez następne dni będą musiały odpoczywać bez ruchu. Co za przyjemność z wycieczki, kiedy ceną jest leżenie w łóżku?!

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na wózku nie dotrę wszędzie, ale myślę, że bez niego mam mniejsze szanse na w miarę normalne życie. Nie zamierzam też usiąść na nim, rozeprzeć się, jak królowa i kazać się wozić. O nie! Dalej będę walczyć, ćwiczyć i w miarę możliwości chodzić na własnych nogach. A wózek używać w trudniejszych i bardziej męczących dla mnie sytuacjach. Chcę być aktywna na tyle ile starczy mi sił, odwagi, chęci i zapału.

Zdaję sobie sprawę, że jest to odwlekanie wyroku w czasie. Totalnego unieruchomienia, zaniku mięśni, respiratora, uzależnienia od innych. Może nie doczekam tego, a może zdarzy się cud......
Na razie chcę żyć teraźniejszością, cieszyć się tym co mam i pokonywać kolejne bariery. Do tego jednak bardzo potrzebuję pomocy, bo niestety koszt mojej małej wolności jest ogromny. Państwo nie jest na tyle przychylne osobom niepełnosprawnym, jakbym tego chciała. NFZ nie refunduje nawet połowy, a PCPR w tym roku nie ma już kasy. Zostałam poinformowana, że wnioski o takie dotacje to najlepiej składać na początku roku. Staram się zatem uskładać sama potrzebną sumę. Jeżeli ktoś chciałby mi pomóc, będę ogromnie wdzięczna. Każda złotówka jest dla mnie bardzo cenna. Nie tylko na wózek, ale i na fachową rehabilitację, którą niestety zaniedbuję.
Wszelkie informacje na mój temat można odnaleźć na stronie fundacji: http://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/malachowska_bozena.html?highlight=WyJtYVx1MDE0MmFjaG93c2thIl0=




Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82 lok.1
04-620 Warszawa

BNP PARIBAS Bank Polska S.A.
62 1600 1286 0003 0031 8642 6001

w tytule przelewu: Małachowska, 4519

1 % podatku
KRS 0000270809





UWAGA!
NR KONTA NA PRZELEWY ZAGRANICZNE JEST INNY




Dane do przelewów walutowych i z zagranicy

Przelewy walutowe lub zagraniczne:
IBAN - International Bank Account Number
Rachunek walutowy EUR:
IBAN: PL07 1600 1286 0003 0031 8642 6021
Rachunek walutowy USD:
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022

Rachunek dla przelewów zagranicznych w innych niż EUR I USD walutach:
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

Dane odbiorcy:
Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82/1
04-620 Warszawa, Polska

Bank odbiorcy:
BNP Paribas Bank Polska SA
Oddział w Warszawie
Al. Krakowska 2
02-284 Warszawa
Kod SWIFT/BIC:  PPAB PLPK 

w tytule przelewu: Małachowska, 4519