środa, 29 kwietnia 2015

Dziewin w pełnej krasie.

Weekend miał być przyjemny i był. Wiosna w pełnej krasie, cudowne widoki, zapachy i cisza, przerywana ptasimi koncertami. Byli też życzliwi ludzie. Jachtem nie popływałam, ale miałam okazję popatrzeć na barkę, która powoli, w charakterystycznym szumie silnika, pokonywała leniwą Odrę. Wróciliśmy w miejsce, które nas zachwyciło poprzednim razem. Po dwóch tygodniach prawdziwej wiosny, wyglądało jeszcze piękniej. Ale po kolei.
Wjazd do Dziewina zachęca drewnianymi rzeźbami, a w całej wiosce jest ich kilkanaście.








Te figury stoją przed zabytkowym czternastowiecznym kościołem.






Wieś ma swoją perełkę w postaci okazałego dworu, a raczej jego ruin. Pałac-dwór pochodzi z XVI wieku i był największą renesansową budowlą tego typu na Dolnym Śląsku. Przetrwał zawieruchę wojenną w idealnym stanie. Niestety lata powojenne nie były łaskawe. Niszczał jako PGR, a kiedy został opuszczony w latach 80-tych, zaczął coraz bardziej popadać w ruinę. Myślę, że nikt go już nie zdoła uratować. Dach jest zawalony, a i ściany ledwo się trzymają. W marnym stanie są również ogromne zabudowania gospodarcze.











Mnie oczywiście najbardziej zachwycają detale.














Chciałam zajrzeć do środka i poszukać wróżki, ale mąż mnie powstrzymał. Nie tylko przed gruzowiskiem, ale przed dziką ubikacją, którą ktoś tam sobie urządził.





Dziewin to istny raj dla wędkarzy. Jest to zresztą stara rybacka osada, położona w dorzeczu Odry. Z wioski ciągnie się ścieżka przyrodnicza, która przez lasy łęgowe prowadzi aż do brzegów rzeki, na których można obejrzeć pozostałości bunkrów, z czasów II wojny światowej, a także wygodnie usadowić się z wędką. Lasy łęgowe to obszary zalewowe, gdzie można spotkać wiele gatunków drzew, roślin i zwierząt. To również królestwo ptaków. To one skutecznie zakłócały nam ciszę, ale w bardzo przyjemny sposób :)




Widok leniwie płynącej rzeki daje niesamowite ukojenie.







Niebo też dało nam piękny spektakl. Barwami przechodziło od jasnego błękitu do granatu deszczowych chmur, które w pewnym momencie wygoniły nas do samochodu.

Miejsce, jakiego dotąd nie widziałam. Chyba tak właśnie wyobrażałam sobie prawdziwą wiosnę. Brakowało mi tylko bobra albo jakiejś wydry, która by wyskoczyła na brzeg. Wolały jednak pluskać się w powolnym nurcie rzeki i od czasu do czasu wychylić łepek nad wodę. Ciekawe, kto by był bardziej wystraszone, ja czy taka wydra. Musiało mi wystarczyć dziwne szeleszczenie za plecami. Pewnie jakieś żmije sunęły w suchych trzcinach. 





Cudowne uczucie siedzieć w samym środku PRAWDZIWEJ NATURY. Widok barki dopełnił przyjemnych wrażeń. Z radością pomachaliśmy załodze, a ona nam. Prowadzenie tak ogromnej maszyny wcale nie jest łatwe. Trzeba wyczuć, kiedy i jak wchodzić w kolejny zakręt. Przód już skręcił, a tyłu nawet nie widać :)









Taki las lubię najbardziej. Soczysty, wilgotny, zielony, z dywanami wiosennych kwiatów.




Piknik zakończyliśmy przy stawie dla wędkarzy. Niektórzy z ochotą opowiadali o swoich osiągnięciach łowieckich. Do samochodu wygonił nas wiosenny deszcz. Dla mnie nawet on był zachwycający. Ożywczy i pachnący świeżością.




To jeszcze nie koniec tej wyprawy. Ciąg dalszy nastąpi :)



piątek, 24 kwietnia 2015

Miłego weekendu.

Jeszcze nie wiem, gdzie spędzę weekend, ale liczę na piękne widoki. Nawet deszcz ze śniegiem, grad, wichura, czy burza z tornadem, nie przeszkodzą mi, żeby się poszwędać.



Może posiedzę wśród soczyście zielonych drzew.



 
 
 

Zapatrzę się w wodę i policzę kaczki.






Podumam zapatrzona w chmury.


A może popłynę jachtem w siną dal :)






Lub wypełnię czas w gronie ciekawych ludzi.



Aż do zachodu słońca.





Wam również życzę przyjemnego czasu :D


wtorek, 21 kwietnia 2015

Wiosna od Lubiąża do Ścinawy.

Lubiąż najbardziej lubię wiosną, kiedy ogromny przyklasztorny park zaczyna się budzić do życia. Ożywają trawniki pełne pachnącego kwiecia i drzewa, na których mnóstwo małych pączków i młodziutkich listeczków. Między drzewami prześwituje ogromny budynek klasztoru, który trudno jest objąć jednym spojrzeniem. Nic dziwnego, bo jego powierzchnia jest większa prawie trzy razy od zamku na Wawelu. Ma ponad 600 okien, a powierzchnia samych dachów to 2,5 ha. Fasada jest jedną z najdłuższych barokowych w Europie, bo jej długość to 223 metry. Początek klasztoru to rok 1150. Jego założycielami byli benedyktyni, ale przebywali w nim dosyć krótko, bo już w 1163 roku osiedli w nim cystersi. To nim właśnie możemy zawdzięczać rozwój klasztoru.











 
 
 
 
 
Budowla robi ogromne wrażenie, adekwatne do jej wielkości. Bardzo bym chciała zobaczyć kiedyś odnowioną bogato zdobioną elewację. Na razie remontu doczekał się wielki dach i kilka pomieszczeń, które udostępniono dla zwiedzających.   
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W skład kompleksu oprócz pałacu opata, wchodzi  kościół NMP.
 
 


 
 
 
zabudowania gospodarcze
 
 
 
oraz najstarszy na tym terenie kościół św. Jakuba.
 
 



 
 
 
Ładu i porządku pilnują kamienne rzeźby ustawione w parku.
 


 
 
 
 
 



Niezłe muskuły :) Wolę jednak mojego męża, które chociaż może nie takie wielkie, to przynajmniej cieplejsze :)

 
 


Ostatni rzut oka na ukwiecone trawniki i Kolumnę Maryjną i jedziemy dalej, wzdłuż Odry.


 
 
 
 
Trafiamy do bardzo malowniczego miejsca, gospodarstwa rybackiego w Dębnie. Super miejsce na całodzienny piknik i łowienie rybek. Mamy zamiar wybrać się tam z wędkami. Chociaż nie wyobrażam sobie, jak mam nadziewać na haczyk obślizgłe robaki :)
 
 

Na razie posiedzieliśmy w cudownej ciszy zakłócanej jedynie przez ptasie śpiewy. W tym miejscu naprawdę można odpocząć.


 
 


Nasz ostatni przystanek to Port Ścinawa, który jest miejscem do zabaw i wypoczynku,  bo statki tutaj raczej nie cumują.
 
 
 



 
 
 
Siedzieliśmy chwilę obserwując okolicę i mosty.
 
 

 
 
 
Kiedy woda zaczęła się coraz bardziej marszczyć z zimna, czas było zakończyć całodzienny wypad. Okolice są jednak tak uroczę, że na pewno jeszcze tam wrócimy na dokładniejsze i wolniejsze podziwianie.
 


 
 
Czeka nas jeszcze dokładniejsze obejrzenie ruin pałacu w Dziewinie.
 
 





Może z tego tajemniczego okienka wyskoczy jakaś wróżka.


 
 
A na razie czas zakończyć dzień, razem ze słońcem.